Podniesienie temperatury ciała stoi za większością zalet, jakie sportowcy czerpią z rozgrzewek. Efekt ten można jednak osiągnąć na szereg różnych sposobów, co rodzi pytanie, czego jeszcze możemy po tej części treningu oczekiwać. Jak z tych kilkunastu minut wycisnąć więcej, niż kilka kropel potu.
W ramy terminu „rozgrzewka” wciągnięto wiele aktywności o różnym, czasem wręcz sprzecznym, charakterze. Stąd nie sposób trafić na jednoznaczne badania dotyczące zalet tej fazy treningu. Spycha to też dyskusję na jej temat w kierunku tzw. dowodów anegdotycznych.
Nie znaczy to jednak, że naszym obecnym celem powinno być zawężenie rozgrzewkowego spektrum możliwości. Wręcz przeciwnie – należy się nauczyć racjonalnie z tego wachlarza korzystać.
Rozgrzewka jako część treningu, a nie wstęp do niego
Gdy tak spojrzeć na sprawę, okazuje się, że rozgrzewkę należy przefiltrować przez sita tych samych pytań, które stawiamy całemu planowi treningowemu. W pierwszej kolejności mamy więc sito dyscypliny sportowej oraz konkretnego sportowca.
Niby oczywiste, a jednak liczba maratończyków rozgrzewających się wymachami ramion nadal prowokuje do poszukiwania elementów zagrywek siatkarskich w biegach długich. Powierzchowna zgoda co do reguł specyficzności nie sprawia zatem, że praktyki rozgrzewki zyskały w tym zakresie. A powinny. Dzięki temu zwiększymy bowiem szansę na to, że rozgrzewki zaczną rozwijać zawodnika w długim okresie, a nie szykować go wyłącznie do najbliższego treningu.
To jest fragment artykułu. Cała treść oraz tocząca się wokół niego dyskusja, dostępne są dla społeczności RACE PACE Mastermind. Jak do nas dołączyć?
Autor

Grzesiek Soczomski – trener na co dzień współpracujący ze sportowcami wytrzymałościowymi oraz osobami wracającymi do sportu po kontuzjach. Od kilku lat związany z magazynem ULTRA, gdzie publikuje poradniki dot. treningu siłowego, periodyzacji w przygotowaniach sportowych oraz rehabilitacji najczęstszych kontuzji biegaczy. Prywatnie mąż żony, ojciec syna, czytelnik.