29 lis Bieganie ze śródstopia i z pięty. Czy to ma znaczenie?
Technika biegu to jeden z elementów, które najczęściej pojawiają się podczas długich i burzliwych rozmów biegaczy suto zakrapianych izotonikiem. Tylko „ze śródstopia” jest ekonomicznie, „z pięty” się hamuje! – głosi wielu biegowych radykałów. O to jak ważny jest ten element zapytałem więc w jednym z podcastów doświadczonego trenera Tomka Kowalskiego, który od 2009 roku opiekuje się zawodnikami z poziomu amatorskiego oraz pro.
Kuba Pawlak: Czy bieganie „z pięty”, które obrosło negatywnymi recenzjami, jest aż tak złe jak się powszechnie uważa?
Tomek Kowalski: Nie zwracam na to dużej uwagi w treningu. Sam proces treningowy ma większy wpływ na to jak się ląduje, niż świadome, intencjonalne myślenie o tym w trakcie biegu. Staram się, aby u moich zawodników technika biegu była pochodną treningu, który z kolei jest pochodną siły, mobilności, stabilności i ogólnej sprawności.
Jeżeli chodzi o poprawę techniki to rzadko daje zawodnikom wskazówki, a raczej staram się tak ułożyć trening, aby zawodnicy dobrze biegali technicznie. Nie rozmawiamy godzinami o technice biegu, choć dobrze jest, aby zawodnik miał w głowie model ruchu do którego dąży.
Nie działa to jednak w taki sposób, że ja jako trener powiem, aby dany zawodnik biegał ze śródstopia i następnie on przez pół roku robiąc rozbiegania i drugie zakresy, nie mając kontaktu z wyższymi prędkościami, sam w głowie będzie w stanie przestawić się na inną technikę. W praktyce raczej daję zawodnikom treningową szansę, aby samo się to ułożyło, ale nie tępię jakoś bardzo biegania „z pięty”.
Wiele osób, które biega z pięty, gdyby dokładnie przyjrzało się temu ruchowi, to okaże się, że nie jest ona wykorzystywana, aż tak bardzo jak im się wydaje.
Ekspozycja na urozmaicenie, zbiegi, podbiegi, bieg w trudnym terenie, kontakt z wysokimi prędkościami, też często buty – to elementy, które mają wpływ na naszą technikę i warto je robić. Rola trenera znajduje tu analogię do roli ogrodnika, który dba o roślinkę. Chodzi o to, aby zadbać o to co jest dookoła, bo to determinuje jak roślinka wyrośnie, a nie to, jak my jej powiemy że powinna rosnąć.
Czy z Twojej praktyki wolicjonalna próba zmiany treningu jest bardziej nieskuteczna czy niebezpieczna?
Z pewnością jest to ryzykowne. Kiedyś, w dawnych czasach, pisząc o kontuzjach biegowych dla Magazynu Bieganie, posiłkowałem się książką, której główne przesłanie było właśnie takie, iż świadome i intencjonalne wydłużanie kroku jest częstą przyczyną kontuzji. To mi się bardzo utrwaliło na kolejne lata.
We wspomnianych dawnych czasach, gdy środowisko biegowe „odkryło” bieganie przez śródstopie, pojawiło się również wiele modeli butów, które miało temu sprzyjać. O ile pamiętam jedna z firm, która reklamowała takie buty jako „zmniejszające ryzyko kontuzji”, przegrała nawet proces w amerykańskim sądzie.
Wtedy w ramach eksperymentu Magazynu Bieganie, pod opieką fizjoterapeutów i trenerów przygotowania motorycznego, duża grupa biegaczy przystąpiła do procesu poprawy techniki biegania. Niestety żaden z uczestników nie dotrwał do końca z powodu plagi kontuzji i to doświadczenie również mocno zdefiniowało moje podejście.
Jako trener lubię zadawać sobie pytanie o to czemu zawodnikowi nie idzie lub czemu nie poszły mu dane zawody i jeszcze nigdy nie odpowiedziałem sobie na nie w ten sposób, że przyczyną było przykładowo to, że ląduje z tyłu śródstopia, a nie z przodu.
Więcej o filozofii treningu Tomka Kowalskiego w podcaście „Biegacz vs. triathlonista”
Zdjęcie: Dudarev Mikhail/shutterstock