Przebrnieowrót do aktywności po kontuzji to temat mielony każdego dnia przez najpopularniejsze wyszukiwarki. Intencje są proste – ma być błyskawicznie, a najlepiej jeszcze biernie i bez dodatkowych kosztów. Rzeczywistość potrafi jednak prędko zweryfikować te życzenia i dzisiaj przyjrzymy się powodom tego stanu rzeczy.
Wyleczyć ≠ wrócić do sportu
Zacznijmy od kwestii generalnej – znaczna część badań dotyczących powrotu do sportu po kontuzjach prowadzonych jest w obszarze tzw. medycyny sportowej. Konsekwencją tego jest ocena skuteczności wybranej metody rehabilitacji na podstawie obrazu klinicznego pacjenta. Nie musi to jednak oznaczać, że jest on gotowy do podjęcia rywalizacji na wysokim poziomie.
Możemy wobec tego oszacować, które działania powinny doprowadzić do np. zmniejszenia bolesności ścięgna Achillesa, ale żaden rezonans czy test funkcjonalny nie powie nam, czy dolegliwości nie powrócą, gdy przystąpimy do aktywności zbliżonej obciążeniowo do „przedkontuzyjnej”.
To oczywiście się zmienia i coraz częściej spotykamy prace stawiające pomost między wyspą zamieszkałą przez lekarzy czy fizjoterapeutów oraz tą zaludnioną trenerami i wyzwaniami sportowymi. Nadal jednak będą one jedynie podstawą do planowania pierwszych cykli treningowych i dobrze rozumianych eksperymentów na poszczególnych jednostkach. Daleko im do zawsze skutecznych wytycznych.
To jednak dopiero początek problemów…
To jest fragment artykułu. Cała treść oraz tocząca się wokół niego dyskusja, dostępne są dla społeczności RACE PACE Mastermind. Jak do nas dołączyć?
Autor

Grzesiek Soczomski – trener na co dzień współpracujący ze sportowcami wytrzymałościowymi oraz osobami wracającymi do sportu po kontuzjach. Od kilku lat związany z magazynem ULTRA, gdzie publikuje poradniki dot. treningu siłowego, periodyzacji w przygotowaniach sportowych oraz rehabilitacji najczęstszych kontuzji biegaczy. Prywatnie mąż żony, ojciec syna, czytelnik.