Ułożenie kalendarza w taki sposób, aby starty pośrednie podkreślały daną fazę przygotowań i koncentrowały się na elementach wspierających kolejne etapy może mieć ogromne znaczenie nie tylko w aspekcie fizjologicznym, ale również mentalnym. Kto stosuje taką strategię i dlaczego warto?
„No pain, no gain” – tymi słowami rozpoczyna swoje popularne wystąpienie na TEDx Stephen Sailer, prawdziwa gwiazda wśród naukowców badających sporty wytrzymałościowe. W nagraniu, do którego obejrzenia zachęcam, Sailer obala mit głęboko zakorzeniony w stereotypowym, popkulturowym spojrzeniu na kulturę fizyczną i sport – mit, który prowadzi do wypalenia, przetrenowania i w długim terminie jest po prostu przeciwskuteczny.
Doświadczenie i pracę Sailera dotyczą głównie sportów olimpijskich. Jednak kiedy wydłużymy dystanse do kilku godzin, podejście zawodników i trenerów bywa zupełnie inne. W biegach ultra, górskich czy w triathlonie często widzę nadmierne skupienie na treningach o niskiej intensywności, a czasem niemal „romantyczne” podejście do tego rodzaju wysiłku. Owszem, stanowi on kluczowy element programu na każdym etapie przygotowań, lecz to tylko część większej całości. Choć rzeczywiście dominuje czasowo w ujęciu procentowym (biorąc pod uwagę czas spędzony w strefach poniżej progu tlenowego), to bez odpowiedniego uzupełnienia innymi formami treningu nie przyniesie optymalnych rezultatów.
Nie chcę wchodzić w zawiłe detale środków treningowych, które można dowolnie modyfikować w zależności od specjalizacji danej dyscypliny i dystansu. Warto jednak zwrócić uwagę, że inspiracją do zmiany sposobu myślenia o przygotowaniach – a także sposobem na uniknięcie efektu, który biegacze długodystansowi nazywają „zaklepaniem” – może być odpowiednie dobranie startów pośrednich.
Jeśli w kalendarzu zawodnika przeważa jeden rodzaj wyścigów, naturalnym jest, że stosowane środki koncentrują się wokół kilku powtarzanych zmiennych. Oczywiście na pewnym poziomie zaawansowania, gdy potencjał na poprawę jest niewielki, a większość metod została w przeszłości wyczerpana, wysoka specjalizacja może być jedyną sensowną drogą. Dotyczy to jednak wąskiej grupy zawodników, nawet wśród profesjonalistów. Dla wielu amatorów sięgnięcie po inne bodźce może zaś stanowić istotny krok w rozwoju, pod warunkiem że w wystarczającym stopniu korespondują one z dystansem docelowym (maratończyk romansujący z biegami na 800 m, to może być już zbyt odległy skok w bok).
W przypadku biegaczy czy triathlonistów starty na dystansach o jeden, dwa, a nawet trzy „poziomy” krótszych od docelowego mogą…
To jest fragment artykułu. Cała treść oraz tocząca się wokół niego dyskusja, dostępne są dla społeczności RACE PACE Mastermind. Jak do nas dołączyć?
Autor

Jacek Tyczyński – trener współpracujący z triathlonistami, biegaczami górskimi oraz kolarzami. Współprowadzący „RACE PACE – podcasty o bieganiu”